Zgadnijcie, ile może być zarejestrowanych samochodów zabytkowych w mieście, którego populacja wynosi 50 tysięcy mieszkańców? Zgadujcie śmiało! Tysiąc, może dwa, no chyba że cztery tysiące! No, ale to niemożliwe! Aż tyle?! Kochani czytelnicy mojego bloga, w Baden Baden zarejestrowanych pojazdów zabytkowych jest 25 000! Kosmos kosmosów w kwestii oldtimerów.
Nic dziwnego, mieszka tam 200 milionerów i 8 miliarderów! A w przyzwoitym towarzystwie mile widziane jest posiadanie samochodu zabytkowego, a najlepiej – całej kolekcji!
Będąc we Francji Polskim Fiatem 518 poznałem Pana Eisensteina, Rosjanina (co prawda, w Rosji nie był już 25 lat, ale jednak Rosjanin), który zaprosił mnie na kultową imprezę przed kasynem w Baden Baden, organizowaną przez braci Kulas. Pan Eisenstein jest mieszkańcem Baden Baden i oczywiście ma kolekcję samochodów. W imprezie bierze udział 400 samochodów, a całość polega na wystawie samochodów, połączonej z programem artystycznym i wystawami dla mieszkańców Baden Baden.
Po przyjeździe na miejsce zadzwoniliśmy do organizatora, który poprosił o pokazanie samochodu, bo nic mu nie mówiła nazwa Polski Fiat 518. Dopytywał się przez telefon, czy to aby nie Fiat 500. Jak zobaczył brykę, to nie miał już więcej pytań. Dał nam plakaty i pojechał. Organizator który przyjechał to oczywiście jeden z braci Kulas – ten, który jest miłośnikiem balonów. Zajechał samochodem ciężarowym z lat 30-tych, przeznaczonym do przewozu balonów. Mówię Wam, kosmos! Drugi z braci Kulas jest organizatorem imprezy automobilowej. Co ciekawe, sam udział w imprezie nie jest drogi, bo kosztuje 30 euro. Z półrocznym wyprzedzeniem są zapisy i wydawany jest katalog uczestników, który się czyta jak bajkę. Są tam zebrane w tabelce pojazdy i ich właściciele, np. rodzina Bosch wystawia 4 pojazdy, rodzina Rotchildów– 6, itp. O samochodach to nic nie piszę, bo to widać na zdjęciach, jest to absolutnie snobistyczne towarzystwo.
W Baden Baden połowa mieszkańców to Rosjanie, nie ci nowobogaccy, tylko ci co uciekli za cara! Najbogatszy z nich ma kolekcję 100 samochodów z początków motoryzacji, w całości kupioną w USA. Posiada ponadto muzeum jajek Faberge, które znajduje się w kamienicy naprzeciwko kultowego SPA w Baden Baden (polecam, bo się moczyłem chyba we wszystkich basenach i atrakcjach. Jedno SPA jest nowoczesne a obok takie stuletnie w którym nie wolno korzystać z tekstyliów, tak ! trzeba całkiem na golasa !, Sodoma i Gomora u tych milionerów !). W muzeum samych jajek jest ze cztery, natomiast diamenty to praktycznie stoją w wiadrach! Przy każdej gablocie stoi wartownik z karabinem. Jest na przykład „eksponat”: woreczek jutowy z carskimi lakowymi pieczęciami i podpis, że „jest to worek z diamentami ze skarbca cara Aleksandra II, który w 1876 był wart 2 mln rubli i do dnia dzisiejszego nie został otwarty”.
Ale nie o diamentach jest ten wpis, tylko o imprezie. Samochody stoją w parku przed kasynem w Baden Baden, każdy ma swoje miejsce. W dzień samochody oglądają mieszkańcy i turyści, a wieczorem rozpoczynają się koncerty i występy artystów. Zwyczajem na tej imprezie jest wystawianie obok pojazdów stołów imprezowych z nakryciem, lampą, szampanem i co tam kto lubi.
Same koncerty to też spore przeżycie, bo śpiewają znani światowi tenorzy, na czerwonym dywanie, z akompaniamentem orkiestry. I tak przez weekend. Oczywiście milionerzy przy swoich samochodach mają całą infrastrukturę do przyjmowania gości: schłodzone szampany i asystentkę, która wita gości zaproszonych na imprezę. Światowo! Ja swoim Polskim Fiatem 518 zająłem miejsce obok samochodów Pana Eisensteina, bo tylko jego znałem na tej imprezie.
Były super nagrody dla publiczności, która wybierała najpiękniejsze auto. Przykładowo – przelot balonem nad Alpami z międzylądowaniem na lampkę szampana! Może być oryginalna nagroda? Może!
Sam organizator wybiera najpiękniejsze pojazdy i honoruje je pokalami czyli pucharami.
W ten okrutny sposób zmitrężyliśmy weekend w Baden Baden.
Myślę, że warto jechać i zakosztować szampana. Atmosfera jest miła i co mnie najbardziej zaskoczyło to brak zamieszania. U nas jak by była impreza na 400 samochodów w centrum miasta, to potrzeba by było hordy ludzi w żółtych kamizelkach, policji, radiowozów, zabezpieczeń, taśmy i nie wiem co tam jeszcze. A tam dwóch gości, plus ich zaprzyjażnione koleżanki ogarniają imprezę. Był też miły polski akcent ze strony organizatora, po całym parku przed kasynem wzdłóż uliczek jeżdził zabytkowy samochód ciężarowy z orkiestrą na pace. Jak przejeżdzali obok ekip niemieckich to grali kawałek niemiecki, jak obok francuzów to francuski, a jak koło nas to polski. Ja co prawda bym się nie rozpoznał bo mam utratę słuchu od ryczących motocykli, ale Bianka towarzyszka mojej automobilowej niedoli, mówi że to przedwojenny polski utwór. Miło.
Zapraszam do obejrzenia zdjęć z tej super fajnej imprezy.