Po raz drugi czy bodajże trzeci odbyła się impreza motoryzacyjna o nazwie Ptak Warsaw Expo w Nadarzynie w dawnych halach Maximusa. Hale te zakupił znany przedsiębiorca z Łodzi który jest tam królem handlu detalicznego. Jak się nazywa to możecie się domyśleć. Dla wolno myślących koło ratunkowe w postaci pierwszej litery czyli P!
Na pierwszej edycji Moto Show która odbyła się na wiosnę w czasie nocy muzeów nie byłem, bo miałem robotę przy organizacji nocy Muzeów w Legionowie. Ale każdego kto był w Ptaku pytałem się jak było? Jedni że do dupy bo frytek nie było, inni że zajebiście bo lawetą można wjechać za darmo. Ale ludzie byli? No byli ale mało! No kurna nie dowiesz się! Dlatego teraz postanowiłem pojechać i zobaczyć co w Ptaku piszczy.
Deszcz lał niemiłosiernie, ale ja i dwóch Patryków popruliśmy do Nadarzyna Peugeotem 106 zakupionym niedawno po atrakcyjnej cenie. Już z daleka było widać że ludzi jest po prostu milion! Zaparkowaliśmy i fru do pierwszej hali. Szczena mi opadła bo jestem przyzwyczajony do smętnych stoisk na różnych imprezach oldtimerowych a tu kolorowo, muzyka dudni, hostessy się uśmiechają! No Ameryka!
Sama impreza jest podzielona na część motoryzacyjną że się wyrażę tradycyjna, aczkolwiek mam na myśli nowe Ferrari, Porsche, Lamborghini, Mercedesy i co tam jeszcze wymyślono żeby nam facetom zamącić w głowach. Druga cześć wystawy to Sport samochodowy wszelkiej maści i na koniec oldtimery wszelkiej maści.
Pierwszy widok po wejściu do hali! Mega mocne Porsche z GT! Istny potwór na czterech kołach!No dupę to ma niezlą ten prosiak z teamu Olimpa!No takie historie! Ja przyjechałem zrobić reportaż o zakurzonych oldtimerach a tu takie prowokacje, Złożę oficjalną skargę do organizatora aby nie epatować pośladkami. Jest to oburzające! Prawda?
Poszliśmy na mocno reklamowana przez organizatora imprezę organizowana przez BMW Klub Warszawa czyli Bikini Show. Po ludzku rzecz ujmując dziewczyny miały myć samochód z użyciem piany i własnych cycków. Przynajmniej wszyscy dziennikarze a przybyło ich tam ze 40-tu i publiczności której było multum oczekiwaliśmy na wydarzenie. Co chwila organizator nadaje komunikaty zę za 10, 15, itd minut! Ścisk taki że meksyk, nawet w sektorze dla fotografów obiektywy zaparowane. No ale dla takiego Show warto cierpieć!
Wreszcie dziewczyny obarczone lekkim celulitem i ubrane tak z grubsza rzecz ujmująć bardziej na spacer z dzieciakiem po parku a nie na Bikini Show. Najpierw prezentacja pucharów które zdobył klub BMW, ale wiadomo wszyscy mają w dupie te puchary, czekamy na cycki! A tu o zgrozo dziewczyny ani nie potrafią tańczyć a mycie polegało na wzięciu gąbki z takim wyrazem twarzy z jakim zbiera się gówno psa na spacerze w husteczkę! Wszyscy reporterzy i kamerzyści aż przecierali oczy ze zdumienia że tak reklamowany show to takie gówno. Jak na następnej edycji będzie Bikini Show to spokojnie możecie wziąść dzieci, babcię i co tam macie. Jedynym Show jaki tam widziałem to hektary celulitu na dziewczynach, pora na fitness z Chodakowską dziewczyny!
Dziewczyny szykują się do Show!Publiczność rozpalona do czerwoności!Najpiękniejszy uśmiech Moto Show 2016! A chłopaki z klubu BMW Polska nie więdza gdzie oczy podziać ze wstydu po Bikini Show! Ale nie wyprzedzajmy wypadków.Puchary na bank nie są za organizację Bikini Show.Dziewczyny były niemowy, więc ten puchar to za zawracanie dupy w temacie Bikini Show.Na ale gdzie te bikini?Dziewczyny okazały się nieśmiałe, i miały niewielkie pojęcie o znaczeniu słowa Show!Żeby nie powiedzieć zawracanie dupy z tym Show!
Jak to na imprezie motoryzacyjnej zawsze jest konkurs na najpiekniejszą felgę, ( tak! tak! chłopaki z Yangtaimer Warsaw to o was! ) ale tym razem nie było, więc komisja w składzie dwóch Patryków i ja, jednogłośnie wybraliśmy cud miód w cygańskim stylu czyli pozłacany BBS!
Król jest tylko jeden!Ta sama fela tylko bez złota i srebra czyli w oryginalne, Bida z nędzą !
Jedną z ciekawostek było stoisko organizowane przez Pana Andrzeja Pleskota specjalisty od cynowania nadwozia. Cynowanie nadwozia to dla młodszych odbiorców bloga wyjaśnienie że chodzi o szpachlowanie tylko bez szpachli. Szpachlę wymyślono w latach 70 tych. Zanim jej nie było każdy master w warsztacie to potrafił robić! Panie Andrzeju na bank zapisuję się do Pana szkoły cynowania, tym bardziej że mam budę Opla do wycynowania!
Profesjonalny pokaz techniki cynowania, frekwencja niewielka. Co dziwne, bo jest to profesja w któej nie ma obecnie specjalistów. Kazdy kolekcjoner z Niemiec odda ci pięć nadwozi do roboty! Góra kasy do zarobienia!Jakiś idiota upaprał Mercedesa Gelendę w błocie i postawił na wystawie. Podobno głupich nie sieją!
Byliśmy też na stoisku Iron Warriors Team czyli studentów Politechniki Łódzkiej którzy skonstruowali pojazd na kultowe zawody Shell Ecomarathon. Pojazd na jednym litrze paliwa musi przejechać jak najdłuższy dystans! Pojazd z Łodzi ma rekord 800 kilometrów, ale mistrzowie w tych zawodach czyli inne uczelnie z całego świata i ich pojazdy osiągają 3000 kilometrów! Szok! Dla wyjaśnienia technika jazdy tym pojazdem polega na rozpędzeniu go do 60 km/h i zgaszeniu malutkiego silnika od wykaszarki ( jak w przypadku pojazdu z Politechniki Łódzkiej ) i toczenie się aż pojazd zwolni do 15km/h wtedy odpala silnik i taką techniką do mety. Życzymy powodzenia w zawodach!
Zespół rajdowy! Dziewczyna na wprost to kierowca pojazdu, waży 42 kilogramy i nie wolno jej jeść frytek! Pojazd widoczny po lewej! Patryki w ilości dwóch sztuk stoją za kierowczynią i lubią frytki!
Byliśmy też na stoisku Krzesimira Kwasiborskiego który ma firmę naprawiająca i tuningującą samochody sportowe! Pokazał nam swoją Hondę!
Honda szybsza niż wygląda, podobnie jak kierowca!Spojler maskuje brak mocy, ale to tajemnica, nikomu nie mówcie!
Ogladaliśmy też łódz motorową w wersji luksusowej, Firma ma siedzibę koło mnie w Nieporęcie, więc będzie okazja do nich wdepnąć. Łajba wypas silnik 300 koni, skóra, nagłośnienie, wszystko luks! Co ciekawe, a czego nie wiedziałem że kupujac samochód na firmę nie możesz odliczyć vatu, paliwa itd. A kupując łajbę od razu odliczasz VAT, paliwo i co tam chcesz, dlatego jak firma szuka kosztów to kupuje łódz!
Patryk ma łódz na Zegrzu i siedzi za sterem. Widoczna mina po podaniu ceny za tego luksusuowego Titanica przez sprzedawcę siedzącego po prawej. Ile! Luz 100 tysięcy! Dolarów!Dobrze zaprojektowana do rozrywki towarzyskiej, Jest gdzie się położyć w przypadku chwilowej niedyspozycji a autopilot sam dopłynie do portu i zacumuje!
Moim zdaniem najciekawszych ludzi jakich spotkałem to Team rajdowy Kaczmarskiego. Tak! Tak! Jego tata ma firmę we Wrocławiu upominajacą dłużników wszelkiej maści. Trochę cierpnie skóra na plecach jak ma się coś na sumieniu!
Jak pamietamy Kaczmarski to wychowanek Hołowczyca i swojego czasu startował w rajdzie Paryż Dakar samochodem Mini oczywiście specjalnym Mini za milion euro!
W przyszłym roku jego kariera rajdowa skupi się na mistrzostwach europy w Rallycrosie. My mieliśmy okazję zobaczyć jego rajdowy samochód, który z fabrycznym nie ma nic wspólnego. Silnik dwulitrowy, a przyspieszenie do 100-tki? Nie mogłem uwierzyć jak mi gość powiedział że 1,8 sekundy! Jak bolid formuły pierwszej! Na ile ten silnik starcza trzy, cztery zawody? No po prostu Kosmos! Ekipa synmpatyczna pokazała nam brykę i wszystkie tajniki jej konstrukcji!
Patryk mówi że panel elektroniczny sterowania do dupy! Jak by grzebnął to jeszcze te 0,8 sekundy by urwał na starcie.Mechanik który mi pokazywał tajniki wozu, mówi że jeżdził poprzednimi wozami Kaczmarskiego, ale tym boi się mocno dodać gazu. Ja też słyszałem ze w Rallycrosie nie kucają w tym temacie!Odejmowana kierownica i składająca się przy kolizji kolumna kierownicy!Przesympatyczny zespół Kaczmarskiego, po lewej mechanik, pani od logistyki i menager teamu.Ta bryka nie wygląda na potwora, ale uwierzcie mi że na tej imprezie wątpię żebyście znależli brykę z lepszym czasem startu.Sekwencja chodzi twardo, ale to zabawka dla dużych chłopców! Musi nieżle ryczeć, co ciekawe posiada osobny zbiornik 40 litrowy z płynem do spryskiwaczy bo w Rallycrossie cześć trasy zasówa po szutrze. Co się dzieje w trakcie deszczu to łatwo sobie wyobrazić.W trakcie Warsaw Moto Show 2016 odbyły sie też Mistrzostwa Świata Modeli zdalnie sterowanych, tutaj zawodnicy w padoku. Zaraz poszczególni zawodnicy przeniosą się ze swoimi bolidami na tor ułożony obok serwisu.Co to jest ? Zabezpieczenie nakrętki koła? Bo przecież nie nakrętka? Za chamsko wygląda!Pani od napojów z witaminami też zasługuję na uwiecznienie.Rozmawiałem z nią 15 minut i nie zajarzyłem że to Ola z programów w stacji TTV. Dopiero Patryk mi powiedział! Straszny wstyd! Ryszard ty się ogarnij, przestajesz ludzi poznawać!O co chodzi? Barber Shop na Moto Show!
Współcześnie każdy miłośnik zabytkowych pojazdów, mały czy duży, interesujący się oldtimerami z lat 80-tych czy wehikułami z lat 20-tych ( tak jak ja! ) wcześniej czy póżniej trafi w to miejsce, czyli Muzeum Speyer w Niemczech przy autostradzie A 8.
Dla mnie jest to kraina cudów i co zawsze mnie wkurza będąc w tym muzeum dlaczego u nas nie można zbudować takiej ekspozycji? Sam bym oddał swoje pojazdy zabytkowe do takiego muzeum.
Drugie zdziwko, jak dużo pojazdów zostało tu przywiezionych w czasie komunizmu w Polsce z naszego kraju i pewnie sprzedane za psie grosze ( o przepraszam Deutsche Mark jeszcze wtedy ) Mnie udało się wytropić tylko kilka pojazdów przywiezionych z Polski, a ile naprawdę jest ich w tym muzeum? Tego nie dowiemy się już nigdy!
Oprowadzę was po tym Muzeum i pokażę te eksponaty które wywarły na mnie największe wrażenie.
Pierwsze na co nadziałem się w tym muzeum, to ekspozycja poświęcona ikonie rajdów czy raczej prababci rajdów długodystansowych czyli kultowy Paryż Pekin który odbył się po raz pierwszy w 1907 roku i z bardzo niewielu pojazdów które startowały wsławiła się Itala prowadzona przez hrabiego Borgheze z mechanikiem. Ilość przygód jakie mieli w trakcie drogi z Paryża do Pekinu wypełniła by grubą książkę.
Samochód przerobiony z myślą o tym żeby zabrać jak najwięcej paliwa w drogę przez niezamieszkane tereny Azji.Przełożenie napędu z silnika na koła jak widać tradycyjnym łańcuchem, w tamtych czasach przy 120 km/h te łańcuchy nie jednemu kierowcy obcieły głowę.Dwa miejsca z przodu raczej nie rozpieszczają, w czasie deszczu bądz burzy gacie mokre!Pod maską potężny 7 litrowy silnik! Ile ten smok pali na 100-tkę? Jakieś dwadzieścia litrów!
Mnie najbardziej rozbawiła historia jak książe Borghese naprawiał koło u rosyjskiego bednarza a odbywało się to w pobliżu torów kolei transsyberyjskiej która była dla nich elementem nawigacyjnym. Zaciekawiony drużnik widząc po raz pierwszy w życiu pojazd mechaniczny, za pomocą telegrafu który był nowością i tak naprawdę nikt z niego nie korzystał, rozesłał wzdłuż trasy koleji informację że jedzie diabeł.
Myślę że potraficie sobie wyobrazić jaka to dla nich była niespodzianka, zamiast z brendy i cygarami czekali na nich z widłami i strzelbami w każdej miejscowości środkowej Azji!
Ale wracając do zamieszczonych powyżej zdjęć, perełką jest Itala przerobiona na rajdówkę, która przejechała legendarną trasę tego rajdu w 1997 roku czyli w dziewięćdziesięciolecie pierwszej edycji . Nie jest to co prawda ta Itala na której startował hrabia Borgheze, ale miło popatrzeć że ktoś zadał sobie trud. Zazdroszczę reprezentantom Muzeum Speyer możliwości przejechania tej trasy i złapania klimatu jadąc Italą. Co ciekawe Itala oryginalna na której startował Borgheze też startuje we wznowieniach tej imprezy. Ze cztery lata temu pękł blok silnika w Itali w trakcie tego rajdu na terytorium Rosji i dzielni rajdowcy nie załamując się chwilowym niepowodzeniem zakupili Wołgę i wsadzili do Itali silnik z niej, nadając jej uroczyście nazwę Italo-Wołgi. Jak widać duch rywalizacji w Itali hrabiego jest zaklęty w jej każdej śrubie.
Ciekawym eksponatem jest Meserschmit Me 110 wydobyty z jeziora po jego nieudanym wodowaniu. Piękno tego samolotu polega na tym że po wydobyciu z jeziora w nienaruszonym stanie jest do dzisiaj i można go podziwiać. W Polsce zaraz by go chcieli remontować i następne pokolenia nie miały by szansy obejrzeć go w takim stanie.
Meserschmitt jak widać wodował i ocałał w jednym kawałku, po wielu latach wydobyty z dna jeziora.Przy okazji ekspozycji samolotu darczyńczy przekazują części tego samolotu na ekspozycję widoczne pod samolotem. Masz blok silnika do meserschmitta w piwnicy?Potężny silnik 500 konny od Meserschmitta, jeszcze teraz pomimo że nie ma zębów widać że musiał być postrachem nieba!Silnik z rosyjskiego kukuryżnika po zestrzeleniu. Z jakiego materiału? są te łopaty śmigieł że się nie połamały a zgieły. Już wiem skad się wzieło powiedzenie” gniotsja nie łamiotsa” W tle poczciwy Antonov czyli AN-24. W Polsce do dzisiaj jest ich mnóstwo.
Duża cześć ekspozycji jest poświęcona militariom z okresu drugiej wojny. Są tam prawdziwe perełki dla miłośników tej odnogi motoryzacji.
Tutaj natrafimy na pierwszy pojazd pochodzący z Polski czyli kultowy T -34 czołg który spowodował że rosjanie wygrali wojnę. Niemieckie czołgi, takie jak tygrys czy pantera miały silniki na benzynę i kolejowe dostawy paliwa były często bombardowane. Jak pocisk trafił w cysternę z benzyną to robił się wielki grzyb eksplozji. Natomiast rosyjskie na ropę, jak pocisk uderzył w cysternę to rosyjski sołdat zatykał dziurę kępką trawy i paliwo dojeżdzało na pole walki.
A teraz historia czołgu T-43 na ekspozycji Muzeum Speyer, jak zauważycie na zdjęciu namalowane są na nim polskie znaki rozpoznawcze i po chamsku naklejone rosyjskie. Pod koniec lat 70-tych czołg ten sprzedali do muzeum bracia Kęszyccy znani do dzisiaj z zamiłowania do sprzętu cieżkiego. Nic w tym by nie było dziwnego w dzisiejszych czasach, ale w komunizmie była to strategiczna broń układu warszawskiego. Jakim cudem oni wywieżli to do kapitalistycznego kraju? czyli obozu wrogiego w tamtych czasach? Powinni za to zgnić w więzieniu komunistycznym za zdradę! Jak tego dokonali, myślę że już się nie dowiemy.
Nasz poczciwy T-34 udaje ruska, hańba!
Eksponatem mega ciekawym jest wyciągnięty z jeziora niemiecki Tygrys rozerwany wybuchem. Na mnie zrobił spore wrażenie.
Rozerwany od środka wybuchem postrach ruskich czyli Tygrys. Uwierzcie że na sam okrzyk Tygrys na polu walki większość żołnierzy rosyjskich uciekała w popłochu.Wydobyty z dna jeziora jest ciekawie wyeksponowany.W całej okazałości. Przy T-34 był to kolos który ważył 67 ton! Ale to jednak prosty rosyjski czołg wygrał drugą wojnę światową. Nie super technika, ale proste rozwiązania. Czy nasi współcześni dowódcy to wiedzą?
Dla miłośników motocykli same perełki od sportowego Moto Guzzi, przez próby wsadzenia do motocykla sportowego ogromnego silnika w tym przypadku 2 litrowego, teraz żadne halo, ale w tamtych czasach był to kosmos. Jak prowadziło się takiego kolosa na torze wyścigowym? Na takich oponach? No i oczywiście kultowy Munch Mammut.
Jak tym składać się w zakręcie toru wyścigowego? Myślę że wielu współczesnych kierowców wyścigowych by kucneło jak kazalibyśmy im rozpędzić się tym sprzętem do 250km/h.Ekspozycja motocykli mała ale bardzo ciekawa.Dla każdego coś dobrego.Klasyczne wyścigowe Moto Guzzi, gdzie niespodzianka? Zobaczcie na silnik! To nie bokser.
Dla miłośników luksusu, Maybach w wersji przedwojennej oraz z lat 90 tych. Przy tej ekspozycji stoi też obsmarkany Maybach przedwojenny z obciętą budą, który w czasie powojennych lat został przerobiony na obwożny tartak z krajzegą do cięcia drewna. Właściciel tego pojazdu niemiec Johann przez lata użytkował go przyczyniając się tym pojazdem do odbudowy Niemiec ze zniszczeń wojennych. Na starość postanowił oddać go do muzeum pod warunkiem że nie zostanie wyremontowany. I tak do dzisiaj możemy go oglądać w wersji tartacznej.
Maybach z lat 90-tych a obok przedwojenny. Dla niemców to ikony.Słynny tartak Johanna.Przepięknie odrestaurowany Maybach przedwojenny. W Polsce nie ma ani jednego egzemplarza.A to nie wiem kto, ale chyba amerykaniec bo v-ka.
Dla miłośników Bugatti stoi potężny model Royal których wyprodukowano tylko 11 sztuk. Pierwszy model tego samochodu został zaprojektowany przez Ettore Bugattiego dla bogatego szejka. Ten po otrzymaniu rachunku stwierdził że go nie stać i Ettore zostawił go sobie jako służbówkę. Nagabywany przez klientów o możliwość zakupu zrobił 11 sztuk krótszych od pierwowzoru o ….11 cm. Samochód ten jest mega ikoną luksusu lat 30 tych.
Spory wóz. ale warunki pracy szofera nie rozpieszczały.
Pomiędzy Bugatkami stoi niepozorny biało czarny samochód z podwójnymi kołami z logiem mercedesa. I tutaj niespodzianka, jest to samochód przywieziony z Polski. A do kogo należał? Ten Mercedes G-4 został zaprojektowany przez firmę Mercedes dla Adolfa Hitlera i był jego paradnym samochodem w którym defilował po zdobyciu kolejnych stolic podbijanych krajów. Samochód wygląda na terenowy ale nigdy w terenie nie był używany, miał na paradzie wyglądać „bojowo” Firma Mercedes rozesłała do każdej stolicy po dwa takie samochody. Do Warszawy również. Po zdobyciu Warszawy odbył on defiladę przed swoimi wojskami w tych samochodach. Po wojnie samochody ocalały i były użytkowane przez Urząd Geodezji w Warszawie. W latach siedemdziesiątych jeden zniknął a drugi podobno poszedł na złom. Co do losów tego który poszedł na złom nic nie wiadomo, natomiast ten drugi odnalazł się w Speyer i po wyremontowaniu stoi na ekspozycji w niepozornych biało czarnych barwach. A mógł stać w naszym muzeum, ale ktoś zarobił pewnie ze dwadzieścia tysięcy marek pozbawiając nasz kraj ciekawego pojazdu.
Po Niemcu, ale nasz ci on z Polski!
Dla miłośników Ferrari wszystkie praktycznie kultowe modele na czele z F-50. Teraz warte fortunę.
Nieżle by się prezntowały na Yangtaimer Warsaw na spocie pod stadionem.
Na zewnątrz jest rozbudowana ekspozycja samolotów wojskowych i cywilnych.
Mega wrażenie robią transaatlantyki powietrzne czyli Concord oraz rosyjska odpowiedz czyli Tu – 155. Oba naddzwiękowe. W obecnych czasach nie ma już takich samolotów i z Paryża do Nowego Jorku nie da się już przelecieć w trzy godziny. Bilety były koszmarnie drogie i kosztowały 2000 dolarów ( to były lata 70-te czyli teraz kosztowałyby z 15 tysięcy baksów) Pokład był ciasny, ale podobno kawior i szampan lał się strumieniami. Można zwiedzić oba samoloty i zobaczyć jak wyglądał kokpit i przedziały pasażerskie. Kto wygrał w tym wyścigu naddzwiękowców? Rosjanie czy Francuzi? Rosjanie mieli lepszy samolot ale też i sporego pecha, bo na prezentacji w Paryżu na salonie lotniczym ich TU-155 uległ katastrofie w trakcie pokazu. Marketingowa porażka, mówiąc współczesnym językiem nieco bełkotliwym. Ale jak to się mówi, Pan Bóg nie rychliwy ale sprawiedliwy i wiemy co stało się z losem Concorda. Do dzisiaj Francuzi żałują że uziemili swoje Concordy, była to błędna decyzja.
Kabina pilotów Concorda, ilu musiało być ludzi w tej kabinie, pięciu to minimum.U rosjan w TU-155 nieco weselej, ale też sporo sprzętu.Tu-155ConcordKabina Tu-155 dużo prostsza od Concorda.Silnik Cocorda.
W muzeum znajduje się też ekspozycja figurek mocowanych na chłodnicach przedwojennych samochodów. Była to moda tamtych czasów i wielu właścicieli zamawiało figurki obrazujące ich naturę bądz osobowość. Ja znalazłem kilka, z którymi spokojnie mógłbym się utorżsamiać czyli figurki osła bądz sępa.
Co tu pisać, jaki Pan taki kram.Kaczka trochę niepolityczna ale sęp zawsze na czasie.
W muzeum znajduje się też prawdziwa perełka czyli zbudowany przez syna Bugattiego Jeana ogromny kabriolet na podwoziu modelu Royal. Samochód zbudowano dla przedsiębiorcy Esdersa. Do dzisiaj Francuzi fukają że to replika, bo do naszych czasów przetrwało tylko podwozie z silnikiem a muzeum na bazie oryginalnych zachowanych kopyt zrobiło nowe nadwozie. Dla Francuzów zakochanych w motoryzacji zabytkowej to już replika.
W tle widoczne drewniane oryginalne kopyto do wyklepania nadwozia. Sam samochód cudo!
Ogromna ekspozycja jest poświęcona mini samochodom które były zamawiane dla małych pociech milionerów, jak tata kupił Bugatti to zamawiał również małe Bugatti dla swojej latorośli. Z reguły były robione również przez fabryki samochodów normalnych. Było to możliwe z tego względu że samochody w tamtych czasach były robione ręcznie zwłaszcza te luksusowe. Więc nie było problemu zrobić „małą” wersje danego modelu. Cena mini Bugatti z Bugatti? Kosmos! Ale kto bogatemu zabroni?
Rolls dla dzieciaka z lat 20 tych.Samochodzik z początku wieku! Kosmos!Ale samolocikiem dzieciaki też nie pogardziły.Tata miał duży syn mały.Tutaj voituretki czyli dla dorosłych za mały, dla dzieci za duży, ale takie coś też robili.Cudo!
Pomalutku zbliżamy się do prawdziwej ikony motoryzacji przedwojennej czyli kultowej srebrnej strzały. Na ekspozycji stoi Mercedes oraz jego konkurent na torach wyścigowych czyli Auto Union. Są to samochody z 500 konnymi silnikami zasilane kompresorami. Na torach wyścigowych wzbudzały niepohamowany zachwyt publiczności oglądającej zmagania Mercedesów z Auto Unionami.
Mrcedesów wyprodukowano 22 sztuki. Do dzisiejszych czasów przetrwało kilka, które poza dwoma egzemplarzami należącymi do prywatnych osób należą do Mercedesa i Audi czyli dawniejszego Auto Uniona. Obecna wycena tych pojazdów to 60 milionów euro za sztukę. Od wielu lat nie ma żadnego egzemplarza na sprzedaż, jeśli ktoś ma w stodole i zdecydowałby się na sprzedaż to transakcji dokonałby w 15 minut. Ale byłby to marny biznes bo za cztery lata będą warte już 120 milionów.
A teraz ciekawostka? Skąd pochodzi Srebrna Strzała z ekspozycji Muzeum? Brawo! Tak z Polski! Zgadliście!
Samochodem jeżdził Hans Stuck i dotarł do Warszawy w powojennej migracji dóbr. Stał przez rok na parkingu państwowym na łazienkowskiej przykryty plandeką. Inżynier Esse jako młody łepek wypatrzył go na tym parkingu i ze względu na fakt zainteresowań motoryzacyjnych, przekupił cieciów dwoma siatami piwa żeby obejrzeć co jest pod plandeką, bo jej kształt a raczej kształt tego co jest pod plandeką wzbudzał jego zainteresowanie. Po odrzuceniu plandeki stanął jak wryty, prawdziwa srebrna strzała! Przesiedział w nim całą noc i dopiero nad ranem przegonili go ciecie którzy przetrzeżwieli po nocnej libacji.
Samochód został przekazany do Muzeum Motoryzacji które zresztą istnieje do dzisiaj i znajduje się w Chlewiskach a kiedyś w Warszawie.Tam ówczesny dyrektor ( nazwisko do wiadomości „redakcji” bo beneficjent jeszcze żyje ) w porozumieniu z Ś.P. Tabenckim „wyczarterowali” ten samochód za granicę. Tabencki sprzedał go kolekcjonerowi z Holandii za 10 tysięcy guldenów. Tamten dokonał remontu i przez wiele lat był w jego kolekcji. Na fali wzrostów wartości tych pojazdów ( musimy pamiętać że w latach 60-70 wszyscy mieli te samochody w dupie a słowo kolekcjoner nie istniało ) holenderski kolekcjoner sprzedał go muzeum gdzie obecnie się znajduje, za cztery miliony franków, pod koniec lat 80 tych uważając że zrobił dil życia. Do dzisiaj żałuje że go sprzedał!
Inżynier Esse przesiedział w tym kokpicie całą noc na parkingu w Warszawie w latach sześćdziesiątych.Piękna maszyna, ale i też niebezpieczny potwór w prowadzeniu, potężny silnik z przodu i kierowca z tyłu. tylko kilku kierowców potrafiło okiełznać tego potwora.Trochę szkoda że go Tabencki wywiózł z Polski.Obok Auto Union, kiedyś na torach wyścigowych też stali obok siebie na linii startu.
Trochę szkoda że takie ciekawe pojazdy opuściły nasz kraj i już nigdy nie wrócą.
Na pewno zadajecie sobie pytanie kto ma oprócz egzemplarzy znajdujących się w rękach Audi i Mercedesa dwa pozostałe egzemplarze znajdujące się w prywatnych rękach? Jeden należy do obywatela Czech i obecnie stoi na ekspozycji Muzeum Techniki w Pradze. Byłem tam i całowałem tego Mercedesa, zdjęcie macie poniżej! Czech od początku lat 90 tych jest wręcz bombardowany ofertami sprzedaży i ma to w dupie! Jakim trzeba być gościem z charakterem żeby zatrzymać taki zabytek w swoim kraju, chciałbym go poznać!
Druga Srebrna Strzała znaduje się od wielu dzisiątek lat w prywatnej kolekcji w Dubaju. Tamtej Srebrnej Strzały poza wąskim gronem nie widział nikt, może to i lepiej.
Srebrna strzała w Muzeum w Pradze.
Zapraszam do Muzeum Speyer i myślę że każdy miłośnik motoryzacji znajdzie coś dla siebie. Jak wytropicie polskie wątki pojazdów to dajcie mi meila.
Maszyny parowe i Bianka.Kącik przeciwlotniczy, kto szukał latarki?Dla miłosników militariów do koloru do wyboru.Nawet wypatrzyłem garbusa.Nie wiem co za Mercedes ale Biance się podoba!Piękne oczy mam komu je dam? Mercedes Nurnberg.Mrcedes SimplexNie wiem co to ale przepiękne.Szpiegowski amerykański helikopter z czasów zimnej wojny.Bianka na safari, nie drażnić tygrysów!RollsCoś na koniec dla laweciarzy. Ładne co?A te samoloty poznajecie?Współczesna młodzież mówi na to brzydota! Samochód cara Aleksandra!
Ze względu na zamiłowanie do motoryzacji i historii jako takiej, chciałbym wam przedstawić wyjątkowych ludzi których miałem przyjemność poznać we Wrocławiu w zeszłym tygodniu. Co prawda samej motoryzacji będzie niewiele ale traficie w 100 procentowo męski świat. O czym będę pisał w tej relacji? Spokojnie nie o elektrycznych samochodach i o rozważaniach, ile ich się sprzedało w Polsce w tym roku 10 ? czy 50 sztuk?
Chciałbym wam przedstawić historię która jest absolutnie już niestniejącym światem, światem który pomału zapominamy a dotyczy wojny, pasji i tym żeby przez całe życie pamiętać o swojej historii.
Ale do konkretów! We Wrocławiu miałem możliwość poznać Pana Andrzeja Dobrowolskiego który jest jednym z członków barwnego Bractwa Kurkowego we Wrocławiu. Bractwa kurkowe dla niewtajemniczonych to odpowiednik klubów motoryzacyjnych, ale zrzeszających miłośników broni palnej zarówno historycznej jak i współczesnej. Organizują pikniki krzewiące historię i dające możliwość postrzelania z broni sportowej do tarczy ( oczywiście na strzelnicy ) Aby zostać członkiem Bractwa Kurkowego trzeba długo praktykować i mieć pasję do broni palnej, od razu muszę wyjaśnić że nie chodzi tu o szurniętych nacjonalistów bądz innych oszołomów. Bractwa kurkowe maja charakterystyczne stroje oraz swoje herby. Organizują co miesiąc spotkania strzeleckie zarówno dla mieszkańców ( w tym przypadku Wrocławia) jak i we własnym gronie. Na takie spotkanie trafiłem zaproszony przez jednego z członków bractwa a mojego znajomego Pawła Młyńczyka z Wrocławia.
Absolutną i bezdyskusyjną gwiazdą Towarzystwa Kurkowego we Wrocławiu jest Pan Andrzej, 90-letni Pan, który podobno nigdy nie rozstaje się ze swoim VIS-em ( kultowy pistolet produkowany w Polsce w latach 30 tych zeszłego wieku) zdobytym w czasie Powstania Warszawskiego. Jego opowieść o tym w jaki sposób zdobył tego Visa jest nieprawdopodobna i słuchałem jej z otwartą buzią. Przytaczam w całości bez skrótów reportaż redaktora Wojciecha Chądzyńskiego który opisał tę relację na łamach lokalnej gazety:
” VIS obok pistoletu maszynowego Błyskawica, produkowanego na wzór Stena przez konspiracyjnych rusznikarzy był bronią o której marzył każdy uczestnik Powstania Warszawskiego. Pan Andrzej Dobrowolski zdobył swojego visa od dowódcy jako nagrodę za udaną akcję bojową – Było to 23 sierpnia 1945 roku –wspomina Dobrowolski. Po odparciu ataku na naszą barykadę przy ulicy Bielańskiej, zobaczyliśmy na jezdni zabitego esesmana. Niemiec leżał jakieś 150 metrów od naszych pozycji, a obok niego nowiutki i piękny ręczny karabin maszynowy MG-42. Wieczorem podczas odprawy dowódca naszego zgrupowania kapitan Tomasz Zdan, pseudonim Sosna, oświadczył że kto przyniesie ten karabin, otrzyma w prezencie Visa.
Postanowiłem spróbować.
Z kolegą Stasiem, również łącznikiem, zaczeliśmy czołgać się w stronę esesmana. Nad nami przelatywały serie z karabinów maszynowych,obok wybuchały pociski granatników, a my, pełznąc po bruku, widzieliśmy tylko ten karabin. Kiedy go już przynieśliśmy, Sosna wręczył mi Visa oraz trzy naboje. Nosiliśmy go na zmianę. Ja do południa, Stanisław po południu. Na pewno byliśmy jedynymi szesnastolatkami w Armii Powstańczej, którzy mieli własną broń. Pod koniec sierpnia Stasiu został śmiertelnie ranny podczas przenoszenia meldunku. Od tej chwili Vis należał tylko do mnie.
Szczęśliwie udało mi się go przechować aż do wyzwolenia. Pod koniec roku 1945, kiedy jechałem z rodzicami do Wrocławia, pistolet, ukryty między koszulami, wiozłem w starej walizce. Był on pierwszym egzemplarzem moich dzisiejszych zbiorów. Kolekcji broni palnej Andrzejowi Dobrowolskiemu mogłoby pozazdrościć nie jedno muzeum. Odwiedzający go kolekcjonerzy z nieukrywana zazdrością podziwiają jego wspaniałe pistolety oraz karabiny lontowe,skałkowe, kołowe i kapiszonowe. Ma też Dobrowolski broń z początków naszego stulecia i współczesną. Eksponatem z którego Pan Andrzej jest najbardziej dumny, jest VIS z serii zerowej. Starszego egzemplarza nie ma nawet Muzeum Wojska Polskiego. VIS-y fascynowały mnie zawsze- mówi. Podobny zachwyt wzbudzają w każdym miłośniku broni. Przed drugą wojna światową należał do najbardziej udanej broni tamtych czasów na świecie. Były bardzo celne, doskonale dopasowane do ręki i idealnie wyważone. Dowodem ich niezawodności jest jeden z moich egzemplarzy. W ubiegłym roku wyciągnięto go z zatopionego u wybrzeży Bałtyku niszczyciela Wicher. W wodzie morskiej przeleżał ponad 50 lat. Jest przeżarty rdzą, skorodowany, lecz wszystkie mechanizmy nadal wspaniale działają. Twórcami pistoletu VIS wz. 1935. Który w latach 1935-1939 był bronią osobistą oficerów i podoficerów Wojska Polskiego, są profesor Piotr Wilniewczyc i Jan Skrzypiński. Pierwsze egzemplarze tego pistoletu wykonano w roku 1930.Po przejściu wielu prób balistycznych broń została opatentowana i otrzymała nazwę WIS od pierwszych liter nazwisk konstruktorów. Rok póżniej na życzenie Departamentu Uzbrojenia Ministerstwa Obrony zmieniono pierwszą literę na V i w ten sposób pistolet został nazwany VIS, co po łacinie znaczy siła. Do wybuchu drugiej Wojny światowej fabryka broni w Radomiu wyprodukowała 50 tysięcy sztuk tych pistoletów. Po zajęciu fabryki przez Niemców produkcji nie zaprzestano. Okupant, doceniając zalety tej broni, wykonał jej około 310 tysięcy sztuk. Nadal nosiły nazwę VIS i od wyprodukowanych w przedwojennej Polsce różniły się jakością, były znacznie gorsze i nie miały wygrawerowanego orzełka.Dziś Visy są bardzo poszukiwane przez kolekcjonerów broni. Na zachodzie przedwojenny egzemplarz osiąga cenę 3500 tysiąca dolarów. Najwięcej bo 160 sztuk ma ich w swojej kolekcji mieszkaniec Toronto”
Tak w opisie kolegi redaktora Wojtka wyglądała sprawa zdobycia Visa i jego historia. Ja uzupełniając tę opowieść muszę dodać epizod o tym w jaki sposób Pan Andrzej uniknął śmierci z rąk Niemców po upadku Powstania Warszawskiego, bo z tego co wiemy z historii w Warszawie odbyła się rzeż zarówno powstańców jak i mieszkańców Woli czy innych dzielnic. Pan Andrzej wraz z rodzicami został spędzony w miejsce selekcji robionej przez Niemców – kobiety i dzieci na roboty do Niemiec, mężczyżni do Treblinki. Selekcję przeprowadzał tłusty Niemiec i był bardzo skrupulatny. Zaczął padać deszcz i Niemca który poszedł się schować zastąpił Austryjak, który z daleka pyta się czy to dziewczynka czy chłopiec? Pan Andrzej miał długie włosy i pelerynę więc matka krzykneła że dziewczynka i tak ocaliła syna od niechybnej śmierci. W 1945 roku po powrocie postanowili przeprowadzić się na ziemie odzyskane czyli do Wrocławia gdzie zajeli jeden z domów poniemieckich w którym Pan Andrzej mieszka do dziś i co ciekawe dom ten wygląda tak samo jak w 1945 roku! Co wprawiło mnie w zdumienie nigdy nie przeszedł remontu, może dla tego że każdy centymetr domu zajmuje kolekcja kolejek która poza bronią jest drugą wielką pasją Pana Andrzeja ( zdjęcia domu nie daję ze względu na fakt zapewnienia mu bezpieczeństwa bo już raz został napadnięty i przypalany żelazkiem!) Ale możecie zobaczyć na moim blogu filmy z jego kolekcji kolejek usytuowanej na środku salonu!
Po sprowadzeniu się do Wrocławia Pan Andrzej opowiada że miasto było kompletnie opuszczone i na rynku we Wrocławiu panował straszny bałagan, porozrzucane przedmioty, zniszczone samochody i motocykle! Jako młody człowiek zbierał porzucone motocykle i zgromadził ich koło 60 sztuk, i do dnia dzisiejszego posiada jeszcze nieliczne egzemplarze uzupełnione o motocykle z lat 60 tych bądz 80 tych.
Barwna postać 90 latka z nieprawdopodobną historią i pasją kolekcjonerską byłaby kolejną ciekawą opowieścią o świecie który przemija, ale w tym człowieku jest coś więcej.
Nigdy nie miałem w ręku broni palnej i ze względu na fakt mojego przyjazdu z Warszawy na to spotkanie pozwolono mi postrzelać z autentycznego VIS-a. Na strzelnicy najpierw załadowałem pistolet CZ małokalibrowy żeby się wprawić. Strzelanie jak strzelanie, pach, pach, jest hałas i zapach prochu, no ale jakoś nie kucnąłem z wrażenia! Aż do momentu kiedy wziąłem do ręki autentycznego Visa, załadowałem go 9 mm amunicją, skierowałem wylot lufy do tarczy oddalonej o 50 metrów! I nacisnąłem spust ! Nieprawdopodobna armata, czuć odrzut, ale też super wyważenie tej broni i leży tak w ręku że myślę że wciągu jednego dnia nauczyłbym się celnie z niej strzelać.
Zaraz po mnie Visa wziął Pan Andrzej załadował pięć kul i trach,trach,trach wszystkie wywalił w tarcze zanim ja zastanowiłem się w którą tarczę będzie celował. Drepczemy do tarczy ja patrzę z niedowierzaniem a tam wszystkie kule w środku tarczy trochę z lewej, tutaj Pan Andrzej z wyrzutem do siebie że w tym egzemplarzu trzeba „zatopić” w szczerbince. Tak sobie pomyślałem że jak on ma 90 lat i taka skuteczność, to jego Vis musiał być postrachem Niemców w czasie wojny.
Potwierdza się że do każdej pasji trzeba się urodzić, a Pan Andrzej bez dwóch zdań urodził się aby kolekcjonować broń i dbać o historię dla potomnych. Zapraszam do obejrzenia zdjęć z komentarzami z tego spotkania.
Legendarny VIS i w obecnych czasach budzi duże zainteresowanie, jak tylko go Pan Andrzej wyciągnał wszyscy chcieli obejrzeć!Rozkładamy ekspozycję broni historycznej od roku 1303 do współczesnej. Zwiedzający bedą mogli zapoznać się z rozwojem ręcznej broni palnej, a jest to kawał historii.Pistoletów Pan Andrzej Dobrowloski ma w swojej kolekcji ponad setkę!VIS z bliska, mocno niepozorny ale to była i jest broń której wszyscy porządają.Mnie najbardziej wzruszyły tarcze strzelnicze w pomieszczeniach klubu strzeleckiego na strzelnicy usytuowanej na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu.Orzełek na Visie znajduje się na egzemplarzach wyprodukowanych przed wojną.Ekspozycję szykują członkowie Bractwa Kurkowego Pan Andrzej Dobrowolski oraz Paweł Młyńczyk z Wrocławia.A to jest kultowa broń krótka rosyjska czyli tzw. TT-ka, słyszałem ale nigdy nie widziałem, nasz polski VIS na pierwszy rzut oka jest lepiej wykonany.A tu ciekawostka! i pytanie do was! Ile lat ma ta amunicja? Możecie się pomylić o 20 lat.Broń na czarny proch z kolekcji Pana Andrzeja.Amunicja 9 mm do VISA na szczęście współczesnej produkcji.Grochówa już się szykuje, będzie wyżera ( wstyd się przyznać ale zjadłem trzy porcje taka była dobra )Odpowiedz na pytanie z którego roku jest amunicja widnieje na pudełku.Dwa VIS-y na pierwszym planie.Zaraz bedziemy wpuszczać zwiedzających!Tetetka rosyjska z bliska, toporna !Strzelać do zdjęć kobiet, to okrucieństwo! No chyba że jest się swieżo po rozwodzie i podziale majątku.Stroje bractwa kurkowego są dosyć charakterystyczne.Polskiej produkcji naboje, teraz już zabytkowe, ale Pan Andrzej nadal z nich strzela.Stoisko gotowe! Czwarty od przodu to pistolet o zapłonie sprężynowym projektu Leonarda da Vinci. Kosmos! Nie chce wiedzieć ile jest warty.Widoczna broń to nawet nie 1/3 kolekcji Pana Andrzeja Dobrowolskiego! O każdej sztuce broni może opowiadać godzinami.Nagrody dla najlepszych strzelców zakończenia sezonu strzeleckiego Bractwa Kurkowego z Wrocławia.Pierwszy i najbardziej okazały puchar od Prezydenta Wrocławia Pana Dutkiewicza.Pan Andrzej Dobrowolski pokazuje początki broni palnej, tzw. pistolę z 1303 roku, to jest replika bo oryginał nie przetrwał do naszych czasów.Publiczność z zaciekawieniem ogląda wystawę.Ludzie z pasją! Od lewej Paweł Młyńczyk, w środku Pan Andrzej Dobrowolski oraz po prawej stronie obecnie restaurujący motocykl BMW Sahara z 1938 roku Piotr MajewskiNiektórzy mają oko, niestety nie jest to moja tarcza. W prawym górnym rogu punktacja każdego strzału, jedna rubryka to jeden strzał, strzałów jest 10. Potem sumujemy wszystkie punkty i mamy np. 240 punktów. Wygrywa oczywiście ten który ma ich najwięcej.Pierwsza broń palna tzw. pistola ten egzemplarz pochodzi z terenu polski z wykopek archeologicznych Pan Andrzej Dobrowolski wykonał do niej rekojeść drewnianą.Na strzelnicy były również kobiety, im jest najlepiej, bo nawet broń jej przeładowują a ja musiałem sam.Wstyd się przyznać ale ja nie trafiłem żadnym pociskiem w tarczę, chciałbym zrobić takie sito jak Pan Maciej Rawski.Bomboniera dla dużych chłopców, co jest w tym pudełku? Dobre pytanie!Właścicielem bomboniery jest Pan w środku czyli Andrzej Dobrowolski.A tak wygląda wnętrze bombonierki dla dużych chłopców.Amunicja do VisaW bombonierce jest pistolet oraz colt 9 mmJak to mówił Nikodem Dyzma pucu nigdy nie za dużo. Demonstrujemy puchary dla najlepszych strzelców zakończenia sezonu wrocławskiego Bractwa Kurkowego.Po dwóch stronach barykady czyli spotkanie niemieckiego członka bractwa kurkowego i Andrzeja Dobrowolskiego.Strzelamy z broni sportowej, każdy może zostać zwycięzcą! Mi to chyba lufę zgieli bo nie trafiłem ani jednym starzałem.Broń na stoisku Pana Andrzeja zawsze fascynuje pasjonatów broni krótkiej, tutaj demonstruje Visa.Boboniera na strzelnicy, zaraz bedziemy strzelać!Zestaw na strzelnicy.Bractwo Kurkowe i zwycięzca strzelania, imiona podam póżniej bo podobno tajne.Andrzej Dobrowolski strzela z VIS-a na 50 metrów! Wszystkie kule w tarczy, szok!Od lewej szef bractwa Kurkowego oraz w środku zwycięzca z nagrodą.Wyróżnienie z rąk prezesa Bractwa Kurkowego.Część motoryzacyjna bractwa, Pan Andrzej ma motocykle. Paweł samochody zabytkowe a Piotr BMW Saharę z 1938 roku.Najbardziej zasłużony weteran bractwa, po lewej odznaczenia z powstania warszawskiego.VIS zaraz będzie w użyciu.Główny zwycięzca otrzymuje puchar Prezydenta Miasta Wrocławia.
Andrzej wpędza wszystkich w kompleksy.Bractwo kurkowe w komplecie, do zobaczenia na wiosnę na rozpoczęciu sezonu.Chowamy amunicję do pudełka.Tutaj Szef Towarzystwa Kurkowego przy wypisywaniu dyplomów.