Dobry klimat w Warszawie czyli wystawa Warsaw Oldtimer Show 2019

Witam! Witam! Witam i o zdrowie pytam! Co mnie wprawiło w tak dobry humor?  Ptak, a konkretnie wystawa pojazdów zabytkowych w centrum wystawienniczym Ptak EXPO w Nadarzynie. Dla znawców tematu impreza znana i nawet ja, na swoim blogu opisywałem pierwszą edycję imprezy na tym obiekcie. Wystawa nosi nazwę Warsaw Oldtimer Show.

Z byłych hal wietnamsko-chińskich handlarzy zniknęły boksy, które akurat mi się podobały, bo były przeszklone i porządnie zrobione. Do takiej imprezy jak wystawa oldtimerów nadawały się idealnie, bo wstawiało się do boksu bryki i nie trzeba było kombinować ze słupkami, taśmami itp. Ale do hali expo to one pasowały średnio, no i zniknęły! Ale teraz hale wyglądają w środku lepiej, bardziej przestronnie.

Warsaw Oldtimer Show w Nadarzynie łapie dobry klimat, no i wreszcie zaczyna być poprawnie. Na wystawach pojazdów zabytkowych przestajemy pokazywać nowe porsche! Tutaj jak widać sprawy mają się poprawnie, nowe porsche tylko na parkingu.

Ale do rzeczy, bo nie o halach mam wam pisać, a o samochodach i stoiskach.

Na Warsaw Oldtimer Show przyjechałem samochodem i okazało się, że nie ma problemu z parkowaniem, co jest dużą zaletą i w dodatku nikt nie chce kasy! Super! Już mi się podoba! Zaparkowałem na tyłach hal i musiałem  przedreptać do hali pierwszej, a właściwie przedostatniej. Mówiąc po żołniersku, zaatakowałem od tyłu.

Pierwsze na co wlazłem to w połowie pustej hali stoją nowe mustangi w jednej linii i dwóch gości na krzesłach, w moim mniemaniu stróżujących, co by tych mustangów nikt nie skrzywdził. Trochę mnie to zaskoczyło, bo mustangi to takie amerykańskie plastiki z dużymi silnikami, jak to amerykany. Ale kreatywność  właścicieli podobna, trochę toporna i plastykowa żeby nie powiedzieć młotkowa. Aż się prosi żeby je poustawiać w jakiś ciekawy sposób, dodać informację o co ciekawszych czy starszych egzemplarzach i zaprosić paru uśmiechniętych właścicieli, którzy chętnie pokażą i opowiedzą o swoich samochodach. A nie dwóch smętnych gości cieciujących z kwaśną miną i skrzyżowanymi nogami. Jaki Pan taki kram!

W jaskini Alibaby i czterdziestu rozbójników czyli zlot właścicieli  Fordów Mustangów.
Nam strzelać nie kazano!

Ale okazało się, że panowie są w strefie bezbiletowej czyli trochę poza zawodami. W następnej hali świat mieni się kolorami i wspomnienie szarych mustangów oraz ich właścicieli prysnęło w kosmos!

Oczywiście od razu wlazłem na stoisko polskiej firmy Almar, która na dwustu metrach zaprezentowała absolutny hit tej wystawy i zakasowała całą konkurencję na tej imprezie, czyli przedwojenne mercedesy w perfekcyjny sposób odrestaurowane! Poziom odbudowy pojazdów jest taki sam, jak moich egzemplarzy, czyli lepiej już się nie da! Same pojazdy to perły marki mercedes, bo tylko tej firmy egzemplarze firma pokazała, ponieważ od 20-tu lat specjalizuje się w ich odbudowie. Same perły: 220 Cabriolet B czy model 290 Spezial Roadster! Abstrahując od zjawiskowości tych samochodów jest to też droga pozycja dla miłośników i kolekcjonerów. Trzeba mieć dużą forsę, bo zwykła forsa starczy tylko na jeden samochod! Ale co tu dużo pisać, zobaczcie sami.

Firma Almar odbudowuje mercedesy w ścisłej współpracy z mercedesem i ich działem historycznym, co widać po komorze silnika, bez udziwnień i upiększeń.
Wiem jak trzeba zrobić takie chromy i niestety wiem, ile to kosztuje. Ale sami przyznacie, że podcina efekt końcowy.
Ten samochód absolutnie był diamentem całej imprezy.
320 Cabriolet A – nie lubię tego modelu, ale ten jest naprawdę odrestaurowany perfekcyjnie.
Jak na mercedesa z lat 30-tych deska skromna, w żołnierskim stylu, ale same zegary ładne.
Czym jest wyłożona ta deska rozdzielcza? Masa perłowa? No teraz to można wziąść głęboki oddech za kierownicą, wstydu nie ma, jak ktoś zajrzy.
Po co było brać kobitę na wystawę pojazdów zabytkowych, zanudzi się na śmierć i jeszcze dostanie cellulitu od stania.
Co tu pisać, mam syndrom zaniżonego poczucia męskości jak widzę ten samochód! 290 Spezial Roadster i że ktoś się nie wstydzi nim jeździć!
290 Cabriolet A z 1933 roku, jak mówi episkopat, błyszczący a skromny!

Stoisko fajne i ciekawe zrobiło BMW klub Warszawa, które zasłynęło na pierwszej edycji imprezy w 2016 roku niezapomnianym Bikini Show! Tak chłopaki, tego się nie da zapomnieć i nawet upływ czasu nie niweluje mojej dziury w szarych komórkach po tym „szole“  W skrócie chodzi o to, że dziewczyny miały cyckami myć beemy, a jak przyszło co do czego był pogrom cellulitowy i parę nieśmiałych dziewczyn. Po szczegóły odsyłam do relacji z tej traumy (Warsaw Moto Show 2016! Czyli wreszcie zajebista impreza motoryzacyjna).

Ale ku mojemu zdumieniu na tej edycji na stoisku były ciekawe samochody przedwojenne i całość wystawy niesztampowa. Tym razem brawo chłopaki!

Stoisko klubu BMW Warszawa, naprawdę ciekawe samochody i co w tych czasach zanikające to samochody przedwojenne na wystawach, szacun!
To BMW Dixi jest bardzo ładnie odrestaurowane! No i samochodzik jest marzeniem wielu miłośników pojazdów zabytkowych!

Ogromnie pozytywne wrażenie zrobiło na mnie stoisko „Nornicy“ czyli klubu motocyklowego z Pruszkowa. Dlaczego Nornica? Nie mam pojęcia i bałem się zapytać, ale na następnej wystawie zrobię research tematu pochodzenia nazwy klubu. Na stoisku motocykle przenoszące chyba każdego w sentymentalną podróż. Czego tam nie było? Od kultowej ETZ-ty 250 przez W-ski, BMW Sahary po pięknie zachowane japończyki! Widać, że siła tego klubu i jego członków jest duża! Zazdroszczę! Obok mnie, w Legionowie, który ma już chyba z 50 tysięcy mieszkańców, nie mamy takiego klubu. Szkoda!

Pięknie odnowione Gold Wingi, serce się raduje!
Jasiowa Jawa na wystawie, wstyd się przyznać, że ja taką też miałem za młodu i nie pomiętam co się z nią stało.
Ładna kolekcja wuesek. Widać, że ktoś zadał sobie dużo trudu przy odbudowie. To pierwsze czerwone to Osa?
Kultowe BMW Sahara. Wiele lat temu, jak jeździłem do Łodzi na motoweteran bazar to sprzedawali takie Sahary odrestaurowane za 70 tyś złotych, a ja się pukałem w czoło, ile oni chcą. Teraz też kosztują 70 tysięcy, ale euro, o ile już nie więcej.
MZ ETZ 250. Pamiętasz Bianka jak się na takiej wygrzmociliśmy na przejeździe kolejowym we Wrocławiu w 1995 roku.
Sumienie mnie gryzie na widok Etezety bo taką sprzedałem chłopakom na wsi. Co ciekawe, na takiej mój znajomy Matthew z Washington przejechał z nami na Krym w 1995 roku, oczywiście bezproblemowo.  Potem byłem jej właścicielem.
Chłopaki z Nornicy zawsze dają czadu na wystawach ale teraz naprawdę zrobili Show!
Już wiemy skąd inspiracja w logu Nornicy, tylko nie wiemy co kryje się pod motocyklonamiotem.

W międzyczasie, przechodząc z hali do hali, wpadłem na pokaz jazdy akrobatycznej na Harleyu w wykonaniu Macieja Dopa, którego przedstawiać w świecie stuntu nie trzeba. Naprawdę wyczynia na nim cuda! Całość oglądało dużo widzów. Teraz stunterów jest sporo, ale jeszcze z 15 lat temu jechałem specjalnie do Bielawy na pokaz kaskadera motocyklowego Jean-Pierre Goya, który pracował na planie Bonda i dublował Pierce Brosnana na motocyklu BMW R 1200C. Jego show było wyjątkowe, do tej Bielawy jechało kilka tysięcy ludzi! To były czasy! A teraz i nasze chłopaki dobrze łyknęły temat!

Na zdjęciach statycznych trudno oddać atmosferę takiego pokazu.
Pokazy odbywały się pomiędzy halami i zawsze chętnie je oglądam. Jak widać,  w moich żyłach zawsze krąży gen motocyklisty.
Zsiada czy wsiada?
Do stuntu trzeba mieć talent, ja zapewne już w pierwszym dniu treningów bym się zabił !
Stoisko Macieja Dropa, gdzie sam mistrz wypoczywa zamaskowany oldtimerem.
Ale i ja ogrzewałem się w sławie Macieja. Tak prywatnie to przesympatyczny facet byle mu motocykla nie dawać!
Tylko nie myślcie, że on te wszystkie fikołki robi na fabrycznym motocyklu! Broń cię Panie Boże! Tutaj widać specjalną zębatkę i mega mocny łańcuch zakuty tak, aby się nie zerwał i smagnął po plecach!

Ale wracając do zwiedzania to nie przepadam za Jaguarami, ale znalazłem przepięknego XK 120 w kolorze jasno zielonym. Samochód jest ikoną w palecie jaguarów i został po raz pierwszy pokazany na wystawie w Londynie w 1948 roku (u nas wtedy była powojenna bieda a oni takie bryki jak ufo produkowali! To niesprawiedliwość dziejowa). Był to samochód ogólnie dostępny, który osiągał prędkość 120 mil, czyli jakieś 160 km/h stąd nazwa XK 120. Model był produkowany w latach 1940-1954. Model XK 120 był trzykrotnym triumfatorem wyścigu Lemans i innych bardzo znanych imprezach co przełożyło się na bardzo dużą sprzedaż. Każdy chciał mieć brykę, która pędzi jak szalona. Jest to samochód, który bez kompleksów uczestniczy we współczesnych rajdach oldtimerów takich jak Mille Miglia, Silverstone, Le Mans, czy Goodwood.

Zielony demon Jaguar XK 120 pochodzi z roku 1952 roku i ma sześciocylindrowy silnik o pojemności 3500 litrów i mocy 160 KM. Wyciągał 160 km na godzinę ale złośliwi mówią że tylko w snach! Aczkolwiek właściciel twierdzi, że jechał 162 km/h, bryka jest na sprzedaż, koszt to 400 tysięcy! Jak bym miał to bym brał!

Drugim samochodem, który ma ciekawą historię to Cadillac dla biednych czyli LaSalle z 1927 roku. Jest to kwadraciak z drewnianą budą i dużym silnikiem. Nazwa LaSalle sugeruje, że jest to samochód pochodzenia francuskiego, ale to tylko wybieg marketingowy bo jest to amerykanin z krwi i kości. Mechanika to kopia Cadillaca i z taką misją został zbudowany, aby zaspokoić emocjonalnie tych, których nie stać było na oryginał! Egzemplarz pokazany na Warsaw Oldtimer Show pochodzi z kolekcji Ceesa de Rijke, właściciela muzeum w Holandii w mieście Oostvoorne. W 2017 roku został zakupiony przez polskiego kolekcjonera.

Amerykanin udający francuza czyli Lasalle – Cadillac dla tych którzy nie mieli kasy!
Taka amerykańska syrenka Warszawska, cycki na wierzchu i rybi ogon! Ten Lasalle to i dla warszawiaków  byłby dobry.

Samochodem, który jest marzeniem nieco młodszych miłośników pojazdów zabytkowych to BMW ósemka z Japonii o mocy 320 KM. Nie wiem, czy właściciel nie podkolorował trochę tej mocy, ale nie ma co obrażać, bo może tyle ma. Podobno wsadził w niego 90 kawałków i teraz by chętnie sprzedał za 200 tysięcy. Trochę drogo! Ale samochód bez dwóch zdań wychuchany! Tylko brać!

Słuszny kolor czyli rewolucyjny czerwony (a podobno komunizm upadł a był też czerwony).
Samochodów wściekle czerwonych było w Ptaku zatrzęsienie, nie wierzycie? Proszę bardzo Duży Fiacior może być?
Kolejny  czerwony rumak to Polonez Truck, który bez dwóch zdań jest ciekawym egzemplarzem i którego już  znamy z Autonostalgii, gdzie zdobył pierwsze miejsce za samochód z PRL-u. Co ciekawe to oryginał z fabryki, gdzie wykonano tylko cztery egzemplarze z HDS-em o udźwigu 800 kg!
Przepiękny Steyer z lat 30-tych, cudnie odrestaurowany! Takiego bym chciał mieć!
Na targach zorganiozowano też Motobazar – na widocznym zdjęciu moi dostawcy kranika i lampy tylnej do Iża 49 z 1955 roku, którego obecnie odpalam, a raczej nie odpalam z braku czasu. Ale w przyszłym tygodniu już zepnę poślady.
Na terenie otwartym targów Klub BMW Warszawa zorganizował strefę dla swoich członków, każdy beemiarz mógł się pochwalić swoją bryką. Trochę brakowało grilla i piknikowej atmosfery, ale pomysł super!
Militaryści też byli z kopią Kubusia z Szarych Szeregów (to ten na pierwszym planie).
Dziecko w szoku! Tato! Auto w prezerwatywie!
Ale żeby MPPZ- zety reklamować (Mistrzostwa Polski Pojazdów Zabytkowych)? I to przedwojennym samochodem? A to one już nie wyzdychały na MPPZ- tach?
Austin Healey 3000 podobno to strasznie szybkie auto! Nigdy nie jeździłem, ale te bryki mają wierne grono miłośników!
Porządna knajpa na targach!
Co to? Ano lustro, które Ci powie że jesteś najpiękniejszy na świecie! Obecny na targach startup z interaktywnymi lustrami, rok temu też to wymyśliliśmy, tylko zabrakło sił na realizację!
Co to? Kto to? Wyścigówki Eko z recyklingu! Silniki na prąd
Tankujemy prąd i fru na OeS Rajdu Polski.
Co ciekawe, nadwozie jest wykonane z tworzywa wykonanego z odpadów, patent na zagospodarowanie odpadów! Mi się podoba!
Oprócz metalowej klatki buda jest z tworzywa, które wygląda na solidne, ale dziury nie zrobiłem żeby sprawdzić.
Który to kierowca tej ekologicznej fit rajdówki? Zgadniecie sami? Nie, nie ten najchudszy.
Na targach wyśledziłem repliki foteli RM 58 Modzelewskiego, ikony designu z PRL-u. Takie piękne to nigdy nie były. A wiecie ile kosztuje oryginał, których niewiele ocalało do dnia dzisiejszego? 170 tysięcy! Spadliście z fotela? Szybko lećcie na strych bo może został po dziadku.
Bez stoiska dla graczy internetowych to się nawet msza w kościele nie odbędzie!
Piękny ogórec! Na targach była możliwość przejażdżki tym sprzętem.
Pamiętam te ogórki jak były rejsowymi pojazdami PKS na trasie Jelenia Góra – Szklarska Poręba tylko nigdy nie były takie piękne i miały na tej trasie kosz na narty z tyłu, żeby się narciarze nie tarabanili z dechami do środka!
Był też młodszy San, też pamiętam!
Po sąsiedzku były targi elektroniki użytkowej MADE IN CHINA. Dioda 1 milimetrowa zrobiła na mnie duże wrażenie. jakie kolory – szok.
Tak wygląda matryca diody z bliska.
Na tej imprezie znalazłem też stoisko Tesli. trochę smętne, ale od kiedy to pokazuje się samochody na targach elektroniki? Świat się zmienia a raczej wraca do korzeni, bo początki motoryzacji to też były elektryki, tylko nikt już tego nie pamięta.
I na koniec to z czego słynie Polskie Rękodzieło Motoryzacyjne czyli firma restaurująca Pagody, podobno w Polsce obecnie restauruje ich się koło setki, kto to kupi? Ludzie, Panie, ludzie! Aczkolwiek poziom odbudowy tej firmy mi się podobał.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *