Na wstępie wyjaśnię że nie latał, bo był padnięty po podjeżdzie pod słynną Kapelę, gdzie organizator wycisnął wszystkie poty z przedwojennych samochodów, po raz pierwszy widziałem gotujący się olej w Citroenie BL 11, ale nasz przedwojeny Poski Fiat 518 zrobił się czerwony na twarzy, ale pary nie puścił! Szacun dla Fiata ! ja też zrobiłem się czerwony na twarzy ale to nie z wysokości a z nadciśnienia!
Ale po koleji ! Rajd IKAR 2017 to cykliczna impreza, ale nie występująca w masowych zestawieniach imprez i rajdów. O tej imprezie dowiedziałem się przypadkowo na jakimś rajdzie samochodów zabytkowych i niezwłocznie się na niego zapisałem. Dlaczego? To proste! Dolny Śląsk przyciąga jak magnes! Byłem wielokrotnie na zlotach Carmann Ghia w Zachełmiu k. Jeleniej Góry które od lat organizuje Jurek Tatarek. Oprócz klimatu Karkonoszy istnieje możliwość sprawdzenia swojego automobilu w górzystym terenie.
Ze względu na fakt że w Jeleniej Górze na rajdzie będę po raz pierwszy nie wiedziałem czego się spodziewać. Miałem przed oczami słynne wywiady w lokalnej prasie z komornikami ( tak! tak! to lokalni celebryci! ) którzy ze względu na fakt pozyskiwania dużych dochodów, chwalili się jakie posiadają pojazdy zabytkowe. Znając swój niewyparzony język, a o manierach, a raczej ich braku niewspominając, już sobie wyobrażałem, że stoją tam w rzędach te komornicze oldtimery i ja w środku. Na bank bym narozrabiał, bo komorników nie cierpię jak porannego kaca! Brr! Na szczęście był to tylko senny koszmar, bo na miejscu okazało się że takowych nie ma, albo są dobrze zakamuflowani!
Do Jeleniej Góry przyjechałem prosto z rajdu w Rużemberoku na Słowacji i postanowiłem podreperować nadwątlone siły w Zdroju Cieplickim. Gościny mnie i mojemu rumakowi udzieliła Elwira wraz z mężem Adasiem zamieszkująca w Sobieszowie i posiadająca chyba najlepszy widok na zamek Chojnik z tych które dane mi było widzieć. Elwira to wnuczka mojego chrzestnego z Jagniątkowa Jasia Piotrowskiego. Ze względu że u wszystkich na P, płynie benzyna we krwi, to również Jasiu posiadał pojazd zabytkowy w liczbie dwóch, czyli Jawę oraz CZ z PRL jeszcze z chromowanymi zbiornikami. Do tego trzy silniki! Jawa była tak wychuchana że spokojnie bez kompleksów mogła by prosto z szopy, jechać na zlot do Rużomberoka gdzie takich wychuchanych Jaw zatrzęsienie! Jankowi się w tym roku zmarło i ostatnim na P w którego żyłach płynie benzyna zostałem ja.
W ciągu tygodniowego pobytu w Jeleniej Górze zażywałem Zdroju oraz lansowałem się Polskim Fiatem 518 po rynku w Jeleniej Górze, niestety nie wiedzieć czemu, prawie zawsze opustoszałym. Udało mi się nawet stoczyć bój okrutny z autobusem MPK, który w Cieplicach zjechał ze swojego pasa ruchu i jak by nigdy nic ( czyli jak by mnie nie było) zaatakował. Reakcja moja na tę jak by to powiedzieli politycy, prowokację była taka, że gwałtownie musiałem skręcić i przy tym brutalnym manewrze otworzyły się drzwi w Polskim Fiacie 518 i wielką klamką jak od zachrystii w Sobieszowie, przeorały brzuch owego autobusu! Jak tylko otrzepałem się ze szpachli, którą ten autobus był grubo pokryty, to okazało się że na Polskim Fiacie 518 ani ryski a autobus poszkodowany. Ale dobrze mu, mógł się cham nie przepychać. Przecież wiadomo że nie ma cwaniaka nad warszawiaka, piszę tu o samochodzie bo ja to słoik. Samochód wyprodukowany w Państwowych Zakładach Inżynieryjnych w Warszawie w 1933r.
Śledztwo policyjne w toku, bo to jednak mienie Państwowe które uszkodził burżuazyjny przedstawiciel 2 RP.
Ale nie ma co o walkach klasowych i kolizjach, pora na rajd.
Baza rajdu znajdowała się w Pałacu Paulinum na szczycie Góry Krzyżowej, sam pałac z bardzo ciekawą historią. Z ciekawostek jest to że od 1945 roku po upadku Powstania W arszawskiego mieszkała tam rodzina Tyszkiewiczów wraz tonami dzieł sztuki ze zrabowanych pałaców na Dolnym Śląsku w czasie wojny. Historię pałacu zamieszczam na końcu wpisu.
Rajd organizował Pan Zygmunt z klubu Izersko-Karkonoskiego Ikar ze Świeradowa Zdroju, w klubie jak się dowiedziałem jest 60 członków z czego 12 aktywnych cokolwiek to znaczy. Ja mogę być 13 aktywnym wojownikiem.
W piątek zjechały się załogi na rajd. Bardzo dużo załóg niemieckich, osobiście mi znanych z rajdu Nowodworskiego na który też przyjeżdzają. Sporo załóg z rejonu Dolnego Śląska. Samochody to przekrój całej motoryzacji od przedwojennych których było 8 sztuk licząc BL-ki, bo to podobno bardziej powojenny, ale nie ma co dzielić włosa na czworo. My z naszym Polskim Fiatem 518 dostaliśmy numer 1 startowy co odnotowano w kronikach rajdu. W piątek poza lekkim towarzyskim rautem niewiele się działo.
W dzień rajdu czyli w sobotę ( rajd był ułożony do jednego dnia jazdy) ruszyliśmy w trasę po drodze odbywając różne konkursy sprawnościowe i uczestnicząc w paradach piękności zarówno Pań jak i automobili. Odwiedziliśmy Jawor oraz Bolków gdzie nasze stalowe rumaki wywołały zachwyt publiczności.
Zapraszam do obejrzenia fotorelacji z Rajdu Ikar 2017 w Jeleniej Górze.
A teraz obiecana historia Pałacu Paulinum, opis historii zrobiło Stowarzeszenie Pałaców Dolnośląskich a ja spieszę w raz z nimi przeakzać wam tę historię.
Zbliżając się do Jeleniej Góry od południa, drogą prowadzącą z Karpacza, podnosząc wzrok, dostrzec możemy wyłaniającą się spomiędzy drzew bryłę Pałacu Paulinum, usytuowanego na zboczu Góry Krzyżowej. Warto odwiedzić ten obiekt, jeden z Pomników Historii Kotliny Jeleniogórskiej, gdzie mieści się obecnie restauracja oraz centrum hotelowo-konferencyjne. Podziwiać możemy tu doskonale zachowane XIX-wieczne wnętrza, jak również roztaczający się wokół rezydencji park krajobrazowy.
Historię tego miejsca rozpoczęli jezuici na początku XVII wieku
Historia założenia sięga XVII wieku i związana jest z przybyciem na ten teren zakonu Jezuitów. W 1655 roku zakonnicy kupili teren na południe od miasta, gdzie założyli folwark nazwany od pierwszego przełożonego klasztoru – Paula Kottinga – Paulinenhof. Nad założonym przez Jezuitów folwarkiem wznosiła się góra zwana wówczas Wolfgangberg, na której zakonnicy umieścili pokaźnych rozmiarów krzyż drewniany, poświęcony 3 maja 1670 roku. Miejsce to stało się wkrótce celem licznych pielgrzymek, a samo wzniesienie zyskało nową nazwę – Kreuzberg, która w wersji polskiej przetrwała do dziś – Góra Krzyżowa. W kolejnych latach klasztor wraz folwarkiem stale się rozrastał. W początkach XVIII wieku założono sad owocowy oraz urządzono kaplicę pw. Św. Pawła. Zakonnicy opuścili Paulinenhof w 1774 roku, ale majątek pozostawał w rękach kościoła jeszcze do 1810 roku, kiedy król pruski wydał edykt o sekularyzacji dóbr kościelnych i zakonnych.Rezydencje pałacową na wzgórzu wybudował pierwszy właściciel Paulinenhof Richard von Kramst
Nowy rozdział w dziejach dóbr paulińskich otworzyła połowa XIX wieku, kiedy majątek przeszedł w ręce znanego jeleniogórskiego fabrykanta zajmującego się przemysłem lniarskim – Richarda von Kramsta. Nowy właściciel zwlekał z budową rezydencji, którą zaczęto wznosić dopiero na początku lat 70. XIX wieku, na wschodnim zboczu wzgórza. Okazałą willę zaprojektował drezdeński budowniczy Kurt Spite. Urozmaiconą bryłę pałacu o trzech kondygnacjach, wzorowaną na niemieckim renesansie, zdobił taras oraz liczne wieżyczki i wykusze.
W 1931 roku pałac został przekształcony w centrum szkoleniowe NSDAP
Rezydencję przebudował i zmodernizował na początku XX wieku tajny radca handlowy Oskar Caro, dyrektor generalny i współwłaściciel Górnośląskiego Przedsiębiorstwa Przemysłu Żelaznego Kopalń i Hut w Katowicach. Pracami kierował wybitny wrocławski architekt – Karol Grosser, autor m.in. Domu Zdrojowego w Świeradowie. Do dziś oczy zwiedzających cieszą doskonale zachowane wnętrza pałacu, na czele z najbardziej reprezentacyjną Salą Gdańską.
Po śmierci Oscara Caro w 1931 roku obiekt został zakupiony przez Niemiecki Front Pracy, który przebudował go na centrum szkoleniowe NSDAP.
Po wojnie w pałacu Paulinum były przechowywane odzyskane dzieła sztuki, zrabowane w czasie wojny przez Niemców
Powojenne losy pałacu różnią się od dziejów innych obiektów tego typu. Już w 1945 roku powstał tutaj ośrodek wypoczynkowy dla pisarzy i muzealników oraz Składnica Muzealna Ministerstwa Kultury i Sztuki. Znajdowały się tutaj śląskie dzieła sztuki oraz inne, zrabowane podczas wojny i ponownie odnalezione. W 1952 roku obiekt przejęło wojsko i utworzono w nim kasyno oficerskie. Od 2002 roku rezydencja funkcjonuje jako hotel i restauracja.
Park przypałacowy został zaprojektowany przez Siebenhaara, który wykorzystał naturalne elementy krajobrazu i terenu
Historia założenia parkowego na terenie Góry Krzyżowej rozpoczyna się wraz z przejęciem majątku przez rodzinę von Kramst. Już w 1855 roku nowy właściciel zlecił jeleniogórskiemu ogrodnikowi Siebenhaarowi, znanemu twórcy miejscowych plant, zaprojektowanie parku krajobrazowego. Koncepcja Siebenhaara zakładała stworzenie parku wykorzystującego zastane walory terenu – jego ukształtowanie, licznie występujące formacje skalne i naturalny las. Projektując swoje założenie ogrodnik opierał się na ideach romantycznego parku XIX-wiecznego, idąc tym samym w ślady wcześniejszych parków w Mysłakowicach, Staniszowie, a przede wszystkim wzorcowego założenia w Bukowcu. Prace przy tworzeniu parku trwały 3 lata, a ówczesne przekazy mówią, że na terenie wzniesienia odnaleziono wówczas wiele ostróg, strzał, szpad i podków z okresu wojny trzydziestoletniej.