Po odebraniu części od speców z Altamiry i zakupie nowych potrzebnych elementów w USA ruszam z pracami przy silniku. Krok pierwszy to oczywiście pomalowanie i wyczyszczenie tych elementów. Szczotka druciana w ruch i element po elemencie odkładam na półkę z wysyłką do lakiernika. Z wyborem lakiernika nie siliłem się na szukanie nie wiadomo kogo, po prostu wybrałem najbliżej miejsca zamieszkania czyli dwa kilometry od mojego progu. Był to dobry wybór bo elementów było dużo i jeżdzenie na drugi koniec Warszawy z każdą pierdołą byłoby uciążliwe. Kolor silnika to ogniście świecący czerwony podejrzany na Litwie u kolekcjonera wyjątkowych samochodów. Taki kolor był na silniku jego zjawiskowej Hispano-Suizy kupionej od szwajcarskiego bankiera.
Kolor dobrany przeze mnie to ceramiczny lakier odporny na wysokie temperatury firmy Du Pont o symbolu R 0090 CERAMIC 4445. Lakiernik części do silnika maluje w odstępach czasowych kiedy mu je dostarczam, a robota przy czyszczeniu to nie pięć minut, ponieważ nie piaskuję tylko czyszczę ręcznie.
Drugi ważny temat na tym etapie to założenie wału i układu tłokowego z przeszlifowaniem gładzi cylindrów i gniazd zaworowych i oczywiście wylaniem panewek z babitu, bo w Fordzie T w USA co prawda mają już kompozytowe panewki, ale oryginał miał wylewane.
Specjalistę którego mi polecił Apolinary Bartnicki od którego kupiłem Forda T z 1924 roku do tego tematu, to Pan Zbigniew Motyl z Konstancina, nomen omen znany starszej części czytających z tuningu maluchów za komuny które startowały w Mistrzostwach Polski ( a potrafiło ich startować z 60 !) Dla młodszych czytelników mojego bloga śpieszę poinformować że komuna to był okrutny czas gdzie ludzie swoje rajdowe pasje musieli realizować w kaszlach, ładach i co tam kto sobie sam wyklepał. Forda Sierra czy Opla Mantę to już miały „tłuste koty” A pasjonaci rajdów których była garstka i z reguły wszyscy się znali, zamarzali na zimowych rajdach w zaspach. Nikt im nie sprzedawał biletów na odcinek, nie robił koszulek, nie było bud z kawą czy piwem sponsora i tym podobnych. Prawdziwa zgroza! Ale dzisiaj już niemożliwy do zobaczenia na żywo był widok jadącej na „spóznieniu” na cały regulator przez Wrocław Lancii 037. Dzisiejsi redaktorzy pisma Classic Auto nawet nie śnili że te bryki darły asfalt w Polsce w 1987 roku.
Ale nie o Lancii 037 mam wam pisać tylko o silniku do Forda modelu T z 1924 roku.
Mój specjalista od szlifowania silnika Pan Zbigniew Motyl blok silnika wziął i przez kilka miesięcy go szlifował a ja w tym czasie robiłem resztę gratów. Po kilku telefonach a właściwie ich setce, gość mi robi montaż układu korbowo- tłokowego. Czy Motyl zrobił komuś silnik do zabytka od ręki? Proszę o kontakt. Fakt że kasy nie wziął dużo bo 1200 zł.
Zwożę do domu części od lakiernika i od Motyla oraz rozkładam części kupione w USA. Zanim zacznę montaż muszę rozkminić jak ten silnik złożyć bo go nie rozkładałem, czyli slangowo mówiąc „będę miał familiadę” z tym tematem.
Zobaczcie na zdjęciach jak wyglądają graty po pomalowaniu i kompletowaniu.