Jak zrobić „dzwon” z dyplomatą – czyli jak zostałem Generałem Maczkiem

Jeśli weźmiemy następujące składniki: Szwajcarską Dyplomatkę, Redaktora Naczelnego pisma Automobilista, mnie, czyli miłośnika pojazdów zabytkowych i cztery butelki szampana oraz porządną europejską stolicę. To co z tego może wyjść i co trzeba zrobić, żeby coś wyszło? Spokojnie! Nic nie musicie robić, życie napisze samo scenariusz. Oto historia, której byście nie wymyślili, a życie pstryknęło palcami i już.

Ale do rzeczy. Parę lat temu na Warszawskim Dyplomatycznym Klubie Cygarowym , którego spotkania odbywają się w drugą środę każdego miesiąca w Warszawie w różnych knajpach, poznałem kobietę, która mnie ścięła z nóg. Żona Attache Handlowego Ambasady Szwajcarskiej o imieniu Sonia. Z pochodzenia Czeszka, mąż – szwajcarski Hiszpan. Sonia wyszykowana tak że kwiaty w doniczkach więdną na jej widok. Ciuchy z najmodniejszych domów mody, torebki Louisa Vuittona, Cavalli, zegarek Dolce Gabbana i uśmiech zjawiskowy. Zaprzyjaźniliśmy się, a punktem wspólnych tematów były oczywiście samochody zabytkowe, ponieważ Sonia wiele lat temu miała w Szwajcarii firmę handlującą samochodami oraz wykonującą detailling.

Po chyba dwóch latach znajomości zdarzyło się, że zorganizowałem wernisaż obrazów Marcina Painty w w domu pokazowym przed Ikeą w Jankach pod Warszawą. Rozesłałem zaproszenia do wszystkich znajomych.

W dniu imprezy przebrałem się w mundur polskiego oficera z czasów II Rzeczpospolitej, wyczyściłem Polskiego Fiata 518 z 1933 roku i w drogę do Janek! Wernisaż rozpoczął się o godz 18 -tej i przybyło na niego wielu znamienitych gości, w tym autor obrazów, co już było sukcesem. Przyjechała też Sonia oraz Pan Ciurzyński wraz z małżonką Elą Ciurzyńską z pisma Automobilista. Atmosfera była przecudowna, autor opowiadał o swoich obrazach, przeprowadziliśmy aukcję wśród gości wernisażu dzieł sztuki, z których dochód trafił do domu dziecka. Jak to na wernisażu był również szampan i przekąski. Szampan szedł raczej słabo, bo prawie wszyscy samochodami, a taksówka z Janek kosztowałaby pewnie fortunę. Butelek jednak poszło sporo, ale ze trzy wypiła Sonia, miłośniczka trunku z bąbelkami (ja też lubię, żeby nie było, że tylko ona, a ja to Święty Apolinary).

sonia
Sonia na wernisażu z malarzem Marcinem Paintą, tutaj na części oficjalnej.
Obraz Marcina Painty świecący w nocy!
Obraz Marcina Painty świecący w nocy!
I słynna Madonna namalowana przez niego!
I słynna Madonna namalowana przez niego!

Koło godziny 19- tej państwo Ciurzyńscy pożegnali się, przepraszając, że tak szybko muszą uciekać, ale chcieli obok, w Ikei kupić dywanik do domu. Po następnej godzinie wszyscy goście zaczęli się rozjeżdżać i zostałem tylko ja i Sonia. W końcu pożegnałem się i z Sonią, która pojechała swoim Volvo na dyplomatycznych tablicach do domu. Ja miałem ruszyć zaraz za nią, ale zanim się ubrałem w gruby płaszcz wojskowego, zanim odpaliłem Polskiego Fiata 518 (a wiadomo, że procedura ani prosta, ani szybka czyli – hebel, zapłon, ssanie, rozrusznik i czekać aż się rozgrzeje), to trochę potrwało.

Po piętnastu minutach ruszyłem w drogę. Było już ciemno, ale Fiacior nowoczesny, więc lampy już elektryczne a nie acetylenowe. Na wysokości drogi na lotnisko Okęcie na środku skrzyżowania widzę – rozpierducha na sto fajerek, jak się mówiło przed wojną. „Dzwonek” był przed chwilą, bo jeszcze kurz z poduszek airbagów nie opadł. Jadę boczkiem przewidując, że zaraz będzie korek i utknę. Powolutku dojeżdżam do skrzyżowania i nie dowierzam własnym oczom! Na środku stoi rozbity w drobny mak samochód Soni! Ale widzę, że wychodzi z resztek wraku i otrzepuje kurz z ciuchów (bo wiadomo, wypadek wypadkiem, a Gabbana Gabbaną, o czym Paniom tłumaczyć nie trzeba). Widzę, że skoro stoi na własnych nogach i otrzepuje tę Gabbanę, to jak nic będzie żyć! Wjeżdżam na środek skrzyżowania swoim wielkim Fiatem 518 i robię z Sonią niedźwiadka. Pocieszam, że wszystko będzie dobrze. Sonia trochę w szoku, bo sytuacja ją lekko zaskoczyła, podobnie jak mnie. Korek zrobił się już spory i kątem oka widzę, że na chodniku stoi młody policjant z jeszcze młodszą policjantką. Co ciekawe bez radiowozu, czyli pieszy patrol koło lotniska. Stoją i się gapią, a policjantka rozczochrana prawie jak Sonia po dzwonku, Nie wiem co oni na tych patrolach robią po ciemku;).

Ale stoją i się gapią! Widzę, że robi się spore zamieszanie, a oni nic! Więc defiladowym krokiem w tym płaszczu Generała Maczka maszeruję do nich, salutuję i oznajmiam, że przejmuję sprawę. Musielibyście zobaczyć ich miny! Myślę, że miałbym taką samą: rozpiżdżony samochód na dyplomatycznych tablicach, podjeżdża przedwojenna limuzyna, wysiada gość w mundurze Generała i mówi, że przejmuje sprawę! No kosmos! Jak z tego napisali raport. Że co? Generał Maczek przyjechał? Zdołali tylko wydukać, że dobrze, że Pan przyjechał, bo nie wiedzieliśmy co robić, bo to dyplomatyczny samochód i chroniony immunitetem.

Skrzyżowanie
Skrzyżowanie chwilę po dzwonku.
Samochód jak widać w stanie wskazującym na użycie
Samochód jak widać w stanie wskazującym na użycie przez właścicielkę.

Robię szybki porządek na skrzyżowaniu czyli Sonia na chodnik, casting na holownik, bo sępy holownicze już zaczęły się zjeżdżać. Holownik wybrałem najtańszy i mówię do gościa, żeby szybko ładował złom i zamiatał skrzyżowanie. Jak sytuacja w miarę została opanowana, to w tych ciemnościach się rozglądam, w co przywaliła Sonia, bo tylko ruina jej samochodu stoi (a dokładnie – dymi, zaryta w asfalt). Patrzę, a na przeciwległej stronie skrzyżowania na chodniku stoi lekko zdeformowane czarne terenowe auto.

Samochód poszkodowanych
Samochód poszkodowanych
I sami poszkodowani z Sonią wtle
I sami poszkodowani z Sonią wtle. Na pierwszym planie „morda” Polskiego Fiata 518, który przybył na ratunek!

Chwytam więc Sonie, cały czas lekko jeszcze niekontaktującą i zasuwamy do poszkodowanych. Ja się patrzę i mówię, że to niemożliwe! Przy samochodzie stoją Państwo Ciurzyńscy, ci, którzy wyjechali z wernisażu godzinę temu, żeby kupić dywanik. No szok! Pytam się jak to było, bo Sonia jeszcze nie kontaktuje. Wtedy Ela Ciurzyńska mówi do męża: „a mówiłam Ci żebyś nie hamował na tym skrzyżowaniu bo wszyscy przelatywali na wczesnym żółtym”. A on, jako jedyny, ostro zahamował i Sonia swoim Volvo na całym gwizdku przywaliła mu w „tyłek”. Terenówka, widzę, że igła z salonu, po dzwonku trochę krzywa, ale jeżdżąca. Ponieważ gościu z holownika akurat pozbierał gruz ze skrzyżowania, podejmuję więc decyzję, że jedziemy do rezydencji Sonii. Tam na spokojnie spiszemy dla pokrzywdzonych oświadczenie, wymienimy się danymi, itp. Droga do Anina daleka, ale wiozę Sonię Fiatem 518 do domu, za nami jadą trochę krzywą terenówką naczelni Automobilisty.

Sprzątanie gruzu ze skrzyżowania, z tej strony bryka prawie nietknięta
Sprzątanie gruzu ze skrzyżowania, z tej strony bryka prawie nietknięta
Ale z tej już gorzej!
Ale z tej już gorzej!
dzwon dzwonkiem a
Wszyscy mają nietęgie miny, no ale  okoliczności nowej znajomości nietypowe!

Podjeżdżam pod dom, gdzie jestem pierwszy raz, a to wypasiona rezydencja wynajęta przez Ambasadę dla Attache czyli męża Sonii. Państwa Ciurzyńskich do salonu, złom pod płot w ogrodzie, żeby się mężowi Sonii aż tak w oczy nie rzucał (muszę się przyznać, że po drodze wahaliśmy się czy sztrudla po dzwonku nie wyrzucić do Wisły żeby się mąż Sonii nie denerwował jego widokiem. Trudno, Straż Miejska dała by nam mandat za zaśmiecanie Wisły, bo chyba swój samochód można uczyć pływać?). Tu muszę nadmienić, że Attache Handlowy był w delegacji, bodajże w Szwajcarii, w czasie tej historii.

W domu kawa, herbata dla gości bo zmarznięci, a ja idę na zwiedzanie rezydencji, Pierwsze niestety co znalazłem i to na parterze, co uważam do dzisiaj za geniusz projektanta domu to piwniczkę z winami i cygarami. Genialne! Po tym odkryciu i grzecznym zapytaniu gospodyni czy dla uspokojenia nerwów mogę wyciągnąć szampana i cygaro, spotkałem się z aprobatą. Szampan do lodu i na stół, odpalam cygaro, przekąski i nogi na stół, grzecznie do Państwa Ciurzyńskich, że zaraz spiszemy oświadczenie i dopełnimy formalności tak, aby bez problemu otrzymali odszkodowanie od ubezpieczyciela. Po drugiej butelce szampana wspólnie wypitego ze sprawczynią i poszkodowaną (bo poszkodowany nie pił) oraz drugim cygarze, dochodzimy do wspólnego stanowiska, że trzeba wezwać posiłki, bo ktoś musi na to spojrzeć z boku i obiektywnie wypisać oświadczenie. Więc o 12- tej w nocy dzwonię do mojego i Sonii znajomego Huberta, że trzeba przyjechać bo był wypadek! Hubert bez zadawania pytań wsiada w samochód i mówi że jedzie. My widząc, że wszystko w temacie wypisania oświadczenia idzie w dobrym kierunku, wyciągamy kolejnego szampana, takiego schłodzonego do czterech stopni! Jest to Ambrozja, jak go otworzysz i poczekasz z 5 minut będzie miał sześć stopni i wtedy smakuje rajem. Hubert przyjechał w 10 minut, wchodzi i mówi, że podobno miał być wypadek, a my z poszkodowanymi kompletnie nie wyglądamy na zwaśnionych. Pokazujemy mu wrak volviaka i krzywą terenówkę Naczelnego Automobilisty, Pana Ciurzyńskiego. Hubert siada i pisze oświadczenie sprawcy, a raczej sprawczyni. Schodzi mu się z godzinę ale oświadczenie w dwóch kopiach jak malowane. Dajemy dokument poszkodowanym, żegnamy się z nimi i wracamy do salonu, bo przed nami jeszcze jedna trudna chwila: musimy zadzwonić do męża Sonii. To znaczy ona musi go poinformować o tym, że samochód, który za tydzień miała dostać jego siostra w Szwajcarii (bo kupili nowy wcześniej) niestety obecnie składa się z wielu kawałków i nie rokuje na remont! Zeszło nam się dwa dni, ale opanowaliśmy sytuację.

Samochód już w ogródku rezydencji
Samochód już w ogródku rezydencji
A jaki on ładny bo szwedzki
A jaki on ładny bo szwedzki bezpieczny!

Z tego co się dowiedziałem później, remont terenówki Naczelnego Automobilisty wyniósł 70 tysięcy złotych: okazało się że rama krzywa i w ogóle. Nasz, czyli Sonii wrak znalazł ku mojemu zdumieniu nabywcę za 4 tysiące złotych (ku przestrodze – kupił go handlarz samochodami).

Sonia kupiła nową brykę BMW X 5. I tutaj ciekawostka. Jak kupują samochody dyplomaci? Mogą kupić dwa samochody na rodzinę w ciągu trzech lat (żeby nie handlowali), mają zniżkę u dealera 20%. Dodatkowo bez cła! I bez podatku! Nowe wypasione BMW, które kosztuje 400 tysięcy, oni kupują za 100 parę. Żyć nie umierać!

Zapraszam do obejrzenia zdjęć z tego wyjątkowego wypadku. I pamiętajcie (tutaj nie żartuję!) nigdy nie wsiadajcie do samochodu pod wpływem alkoholu nawet jeśli był to szampan i nawet jak jesteście chronieni immunitetem!

Sonia
Terenówka niby cała, ale okazało się że trochę krzywa.
To ja się już odmeldowuję!
To ja się już odmeldowuję!
Pamiątkowe zdjęcie na tle wraku, jak widać nie wszystkim aż tak wesoło! Ale do wesela się zagoi!
Pamiątkowe zdjęcie na tle wraku, jak widać nie wszystkim aż tak wesoło! Ale do wesela się zagoi!
Jeszcze ostatni rzut oka na złoma!
Jeszcze ostatni rzut oka na złoma!
I buziaka na dobranoc bo była to twoja ostatnia trasa do krainy wiecznych łowów.
I buziaka na dobranoc bo była to twoja ostatnia trasa do krainy wiecznych łowów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *